Korzystając z nietypowej pogody zajrzałam do paru rodzin. My pszczelarze martwimy się o nasze pszczoły, ponieważ okres zimowy jest dla nich i dla nas najcięższą próbą.  Niestety pogoda nie sprzyja dobrej zimowli.  Przy niższych temperaturach rodziny znacznie ograniczają swoją aktywność i skupiają się mocno tworząc zwarty kłąb. W takiej postaci grzeją się wzajemnie, pobierają niewiele pokarmu, a przy zwiększonej ilości CO2, potrafią nawet lekko hibernować.  Wyższe temperatury zimowe zaburzają ten proces.  Pszczoły mogą zintensyfikować wychów larw, który powolutku rozkręca się już od przesilenia zimowego.  Aby wychować młode pokolenie muszą podnieść temperaturę w pobliżu jaj i larw do 35,5 stopnia. To olbrzymi wysiłek i wymaga dużego nakładu energii.  Energia pozyskana zostaje z zimowych strategicznych zapasów.  Wykorzystane zbyt pochopnie mogą nie wystarczyć do wiosny.  Gwałtowne załamanie pogody może także, nawet całkowicie, zniweczyć ich wysyłki.  Choć przyczyna jest prozaiczna, jednak bardzo poważna w konsekwencji. Każda świeżo wygryziona pszczoła musi wylecieć poza ul za potrzebą. Jeśli jej się nie uda, bo jest za zimno, umrze i opadnie na dennicę.  Na szczęście w odwiedzonych ulach wszystko wydaje się być w należytym porządku.  Rodziny siedzą w kłębach, pokarmu jest na oko dość.  Miejmy nadzieję, że pszczoły przezimują dobrze.